piątek, 30 września 2016

20 lat minęło. Dziś miałam to uczcić w Instytucie. Jednak zabrakło sosu. Sorry, właściwie to powinnam się przyznać. Tak. Nie idzie mi ostatnio zarządzanie pieniędzmi. Zostało mi jeszcze jakieś sześć stów ale czasami są rzeczy ważne i ważniejsze. Wydaję na bzdury dlatego mnie tam nie ma. Ale nie ma tego złego. Ostatnio coraz bardziej przekonuję się że to powiedzenie serio jest mega prawdziwe. Dziś wahając się nad modelem zegarka który miałam sobie zamówić w prezencie urodzinowym od mojego faceta a przeglądaniem VICE i i-D (produktywny wieczór hah) natknęłam się na jednego tumblra. Tumblr jak tumblr. Cycki, dupy, jointy, wanny, palmy, tęcza, gify. Wpadła mi do głowy myśl. Kiedyś dużo myślałam o przyszłości, snułam historie, Wręcz w głowie pisałam książkę o swoim idealnym życiu za lat 3, 8, 15. Któregoś dnia doszłam do wniosku że czas z tym skończyć bo do tej pory nie byłam szczęśliwa. Nic mnie nie cieszyło, bo planowałam przyszłość, a nie żyłam teraźniejszością. Życie przelatywało mi przez palce. Stąd zmiana podejścia. Ostatni rok w Warszawie. Tatuaż. Czas jest złotem. Co z tym tumblrem i nagłą kminą? W ciągu kilku sekund masę myśli przeleciało mi przez głowę. Chcę być pewną siebie, świadomą kobietą. Nadal tak konkretną i męską. Serio. Chcę lubić swoje ciało, akceptować je, dobrze się czuć. Mieć dużo dziar. Być charakterystyczna, intrygująca, ciekawa. Chcę się spełniać w tym co robię. Celebrować poranną kawę. Mieć piękny balkon/taras whatever gdzie fajka z dobrą książką i muzyką w tle będzie smakować bezbłędnie. Chcę mieć dużo funu, zmieniać się i kochać życie. Kochać ludzi wokół mnie. Doświadczać. Hah. Za dużo książek motywacyjnych, pokolenia ikea i instagrama.